Echo Generacji
#polityka#felieton#kultura#warszawa
22.01.2024
Adrian Korkus
Poprzednie pokolenia marzyły o lepszej przyszłości. Jednak w ostatnich dekadach nasze nadzieje zaczęły gasnąć. Czy w XXI wieku, potrzebujemy nowej utopii.

Życie w dawnych czasach: piekło na ziemi?

Od początków ludzkości żyliśmy w znoju i trudzie. Życie w dawnych czasach było prawdziwym piekłem. Ciągłe zagrożenie przemocą i hierarchie społeczne czyniły mieszkańców tego łez padołu niewolnikami silniejszych i uprzywilejowanych. Jednocześnie przez większość historii w życiu zwykłych ludzi nie następował istotny wzrost poziomu życia. Rolnik przymierający głodem pod koniec zimy wiódł to samo życie, które wiódł jego dziadek i mógł być pewien, że jego wnuka czeka to samo. A przynajmniej taką mógł mieć nadzieję. Jedynymi bowiem odmianami radykalnie zmieniającymi warunki bytowe były: klęska żywiołowa, zaraza i wojna, a więc zmiana na gorsze. Dominującą emocją dotyczącą przyszłości był lęk. Dla odmiany fantazjowano o wspaniałych czasach minionych, istnym raju utraconym. Motyw ten przejawiał się w micie o rajskim ogrodzie Edenu, podobną tęsknotę wyrażali Grecy w mitach o epoce herosów, kiedy ludzie dokonywali wielkich czynów i żyli wraz z bogami. W późniejszych czasach owym złotym wiekiem, epoką heroiczną, były czasy Imperium Rzymskiego, które upadło przez najazdy barbarzyńców i rzekomą gnuśność obywateli Rzymu.

Od chłopa do kosmonauty

Na przełomie XVIII i XIX wieku doszło jednak do istotnych rewolucji, które odmieniły sposób myślenia. Rewolucja filozoficzna, jaką było oświecenie, dała ludzkości nadzieję, że świat można „wyjaśnić”. Rewolucja francuska pokazała, że największych monarchów można obalić. Rewolucja przemysłowa pozwoliła na masową produkcję dóbr, którymi potencjalnie cieszyć mogły się już nie tylko elity, ale i masy. Rasa ludzka wkroczyła na drogę niepowstrzymanego postępu. Największe dobrodziejstwa tej zmiany miały jednak miejsce w wieku XX, najwspanialszym stuleciu w historii ludzkości. O ile wcześniej chłop robił to samo, co jego dziadek i wnuk, teraz w ciągu jednego życia miały miejsce fundamentalne zmiany funkcjonowania człowieka. Ktoś, kto urodził się w roku 1900, przyszedł na świat w czasach przed wynalezieniem samolotów. Jeśli dożył 90 lat, świat, który zostawiał, był dla ludzi z roku 1900 nie do wyobrażenia. Człowiek taki był świadkiem umasowienia pojazdów spalinowych, elektryfikacji, likwidacji analfabetyzmu, emancypacji kobiet, równości rasowej (choć w czasach jego dzieciństwa rasizm był powszechnie uznawaną wykładnią nauki), pojawienia się komputerów, lotów kosmicznych i świata zglobalizowanego.

Postęp inspiracją utopii

Ten bezprecedensowy postęp technologiczny był inspiracją dla opowieści z gatunku science fiction, ale także wielu utopijnych wizji. Najsłynniejszą utopią jest komunizm. Idea pozbawionej hierarchii społeczności żyjącej w stanie obfitości jest starsza, niż sam Karol Marks, ale to on wskazał racjonalne przesłanki za możliwością urzeczywistnienia tej wizji dzięki rozwojowi technologii i konfliktowi społecznemu zakończonemu zwycięstwem klasy robotniczej. Niewątpliwie Marks oparł swoją wizję na przemianach, które widział na własne oczy. W XIX wieku mechanizacja pracy sprawiła, że produktywność robotników była znacznie większa, a utrzymanie tego trendu mogło doprowadzić do tego, że w przyszłości praca nie byłaby już koniecznością, a hobby. Dzisiaj ta idea odżywa ponownie za sprawą systemów AI i internetu rzeczy, które pozwalają zautomatyzować pracę, o czym pisze m.in. Aaron Bastani w książce W Pełni Zautomatyzowany Luksusowy Komunizm.

Powojenna utopia XX wieku

Utopijne wizje przyszłości były odzwierciedleniem ducha epoki, przemian technologicznych i dążeń ludzkości. Na początku XX wieku, po wynalezieniu samolotów, wyobrażano sobie, że w XXI maszyny latające będą podstawowym środkiem lokomocji. Gdy pod koniec II Wojny Światowej okiełznano energię nuklearną, było to wydarzenie tak doniosłe, że wczesny okres powojenny nazywany był epoką atomu. Wczesna eksploracja kosmosu, nieograniczona energia atomowa, konsumpcjonizm i dobrobyt dla (białej) amerykańskiej rodziny łączyły się z zimnowojenną paranoją, co w science fiction przejawiało się w inwazji obcych. W latach 60. ludzką wyobraźnię zdominowała wizja cywilizacji kosmicznej, w której udało nam się rozwiązać problem zimnowojennego konfliktu i zjednoczyć całą Ziemię. Zamiast plemiennych wojen, eksploracja kosmosu i kontakt z inteligencją pozaziemską. Zamiast nędzy, brudu i slumsów, sterylne wnętrza stacji orbitalnej, zamiast chorób, wieczna młodość dzięki zaawansowanej medycynie, zamiast ciemnoty i zwierzęcych instynktów, zimny racjonalizm. Wizję tę wyrażały powieści autorów takich, jak Arthur C. Clark czy Carl Sagan (a w Polsce wybitny krakowianin, Stanisław Lem), serial Star Trek, Odyseja Kosmiczna Staneya Kubricka, czy nawet muzyka zespołów takich, jak Hawkwind i ich album „Quark, Strangeness and Charm”. Bez wątpienia w tych dziełach pojawiały się konflikty i problemy. Dla przykładu Odyseja Kosmiczna konfrontuje nas z tajemniczym i niepojętym kosmosem, a HAL-9000 wyraża więcej emocji, niż żywi kosmonauci, co stawia pytanie o człowieczeństwo sztucznej inteligencji i prawa maszyn. Carl Sagan w powieści Kontakt próbuje uporać się z pytaniem, jak zachowamy się w obliczu napotkania obcej cywilizacji. Mimo tych problemów, przyszłość wydawała się być przyjemnym czasem do życia.

Utopia lat 60. i 70.: hipisi i komputery

Lata 60. i 70. były również czasem istotnych przemian społecznych. Gdy cywilizacja radziecka wysyłała sputnika, w USA czarnoskórzy obywatele nie mieli dostępu do wyższej edukacji, a kryterium naboru było granie w futbol amerykański. Dekadę później Martin Luther King miał marzenie o świecie bez podziałów rasowych i bezwarunkowym dochodzie podstawowym, zaś John Lennon śpiewał o świecie bez państw i bez powodów by zabijać i ginąć. I bez religii także. Możemy oczywiście powiedzieć, że był marzycielem, ale z pewnością nie jedynym. Cudowną technologią, która była motorem tej wizji był nie atom, nie rakieta kosmiczna, ale wynaleziony przez Alberta Hofmanna środek (LSD), który miał uwolnić umysły ludzi. Jeszcze inną, mniej znaną utopijną wizją przyszłości, była wizja cybernetycznej gospodarki planowanej. W ZSRR proponentem tej ścieżki rozwoju byli Wiktor Głuszkow i Anatolij Kitow. Zgodnie z ich wizją gospodarka socjalistyczna miała być nadzorowana przez sieć komputerów i kierowana przez automatyczne algorytmy regulujące produkcję i przepływ dóbr. Rozpoczęty przez nich projekt OGAS okazał się ślepą uliczką. Podobne przedsięwzięcie, Cybersyn w Chile za prezydentury Salvadora Allende, zostało brutalnie przerwane wraz z faszystowskim przewrotem wojskowym.

Kryzys utopii: od marzeń do lęków

Na przełomie lat 70. i 80. zdarzyło się jednak coś niedobrego. Z pewnych przyczyn straciliśmy poprzedni optymizm. Czynników mogło być wiele… Obfitująca w zbrodnie wojna w Wietnamie, w której siłą wcielani młodzi mężczyźni zabijali i ginęli na obcej ziemi, a dodatkowo przedstawiciele mniejszości rasowych oddawali życie za kraj stosujący wobec nich przemoc i dyskryminację. Kryzys paliwowy, który przerodził się w stagflację, kończąc złote dekady kapitalizmu i państwa dobrobytu. Stagnacja w bloku wschodnim, która skompromitowała socjalizm. Atomizacja i konsumpcjonizm, które doprowadziły do załamania wiary w kolektyw. Kombinacja tych czynników sprawiła, że idealistyczne hasło „give peace a chance” zastąpione zostało nihilistycznym „no future”. W science fiction zamiast podróży kosmicznych, motywem przewodnim był bunt maszyn (Terminator), cyfrowa dystopia (Matrix) czy wojny gangów na zniszczonej planecie (Mad Max), a obecnie totalitaryzm późnego kapitalizmu (Cyberpunk 2077). Niewątpliwie były też przebłyski nadziei. Koniec Zimnej Wojny miał wedle niesławnej prognozy Francisa Fukuyamy przynieść koniec historii, zjednoczony świat, w którym pod wpływem globalnego rynku i jedynej słusznej, neoliberalnej doktryny ekonomicznej, kraje dążyć będą do liberalnej demokracji. W Polsce wielką nadzieją dla Polski było rozszerzenie UE, które miało sprawić, że będziemy żyli na podobnym poziomie, co Niemcy czy Francuzi. Inną utopią był ruch New Age, upowszechnienie się medytacji i innych elementów wschodniej duchowości miało nas uczynić zdrowymi, szczęśliwymi i oświeconymi. A wszystko to w pięknej, solarpunkowej estetyce miejskich farm, odnawialnych źródeł energii, Windowsa Visty i cioci Angeli czuwającej nad europejską rodziną. Co z tego zostało?

Czarna przyszłość, tęsknota za przeszłością

Ogłoszona przez Georga Busha Juniora wojna z terroryzmem położyła kres marzeniom o pokoju. Kryzys finansowy zachwiał naszą wiarą gospodarkę. Wieloaspektowy kryzys w Unii Europejskiej pozbawił nas utopijnej wizji zjednoczonej Europy. Zamiast Ery Wodnika mamy kryzys zdrowia psychicznego. Zamiast rozkwitu, gnicie demokracji. A wojna za naszą wschodnią granicą sprawiła, że świat jest dzisiaj bardziej zagrożony, niż w czasie Kryzysu Kubańskiego. Zegar Zagłady (Doomsday Clock) wskazuje dzisiaj 1,5 minuty do północy (zagłady cywilizacji), a więc bliżej, niż kiedykolwiek w czasie Zimnej Wojny (najbliżej wtedy było w 1953 roku podczas testów bomby wodorowej). Odbija się to również na oczekiwaniach wobec przyszłości. Zgodnie z raportem Deloitte Global Millenial Survey 2019, młodzi ludzie wykazują znacznie większy pesymizm (w tym niechęć podejmowania ryzyka, jakim jest na przykład założenie rodziny), rozczarowanie i brak zaufania do instytucji społecznych. Powodów do lęku jest wiele: wzrastające nierówności późnego kapitalizmu, ogłupiające i kontrolujące nas social media, katastrofa klimatyczna. W tych warunkach zarówno zwolennicy Trumpa zjednoczeni pod maksymą „Make America Great Again” jak i wzdychający do powojennego państwa dobrobytu młodzi socjaldemokraci z nostalgią patrzą na lata 1945-1975. Tym samym historia zatoczyła wielkie koło. Jak echo wraca mit starożytnej epoki herosów. Tak, jak Agamemnon wysyłający Greków na Troję, John Kennedy wysyła astronautów na Księżyc nie dlatego, że jest to łatwe, ale właśnie dlatego, że jest to trudne.

Po co w ogóle nam utopia?

Wszystko to nie jest jedynie fantazją, mitem czy dyskusją o estetyce. W rzeczywistości ów mit utopijnego porządku ma istotny wpływ na kształtowanie naszego świata. Pokolenia ludzi w trudzie i znoju pchały ten wózek dziejów, rodząc i wychowując dzieci, bo wierzyły, że zapewnią im lepsze życie, niż sami mieli. Cały nasz porządek opiera się wszak na nadziei. Pieniądze opierają się na nadziei, że uda nam się za nie kupić to, czego potrzebujemy. Umowa społeczna opiera się na nadziei, że inni będą się z niej wywiązywać. Nauka opiera się na nadziei, że możemy świat poznać i zrozumieć. Kluczowym dla naszego samopoczucia czynnikiem nie jest to, czy żyjemy na wysokim poziomie, a nadzieja, że ten poziom wzrośnie lub chociaż nie spadnie. A wiara w lepszy świat jest tym, co wyzwala w ludziach zdolność do poświęceń. Utopie, choć nigdy nie zostały zrealizowane, były niezbędne, by inspirować ludzi do zmian w kierunku przez nie wskazywanym. Zrywy społeczne, takie jak ruch na rzecz praw człowieka w USA czy ruch robotniczy w Europie Zachodniej, choć nie osiągnęły w pełni swoich celów, to stawiając je sobie, dokonały postępu, którym możemy się dzisiaj cieszyć.

Nowa wizja niezbędna

Jeśli więc chcemy dzisiaj stawić czoło wyzwaniom, z którymi się borykamy, potrzebujemy nowej, utopijnej wizji. Apokaliptyczne wizje zagłady klimatycznej prędzej wywołają wyparcie globalnego ocieplenia ze świadomości niż konstruktywną zmianę. Choćby dlatego, że bodziec negatywny, jako nieprzyjemny, sprawia, że chcemy go unikać, a motywuje nas do działania, gdy uniknięcie go staje się niemożliwe. Chcąc walczyć z globalnym ociepleniem, nierównościami społecznymi czy cyfrowym totalitaryzmem, musimy wypracować alternatywę. Utopijną wizję przyszłości, w której nasze prawa będą nie tylko utrzymane, ale rozszerzone. W której wdrażamy zielone technologie, takie jak energia atomowa, nowoczesny transport publiczny i cybernetyczne sieci zarządzania ruchem miejskim, nie po to, by uniknąć katastrofy klimatycznej, ale po to, by żyć w pięknych, zielonych miastach z czystym powietrzem. A następnie wizję tę należy uwiarygodnić i sprawić, że wierząc w nią, zaczniemy realizować zmiany w tym kierunku. Przykładem takiej kontrofensywy nadziei jest wizja, którą proponują Nick Srnicek i Alex Williams w książce „Wymyślając przyszłość. Postkapitalizm i świat bez pracy”, gdzie postulują przyśpieszyć pełną automatyzację zamiast jej się przeciwstawiać. Koła historii bowiem nie da się zatrzymać, ale można wpłynąć na kierunek, w którym się toczy, jeśli sformułujemy atrakcyjną alternatywę.

Źródła:

  • 2019 Deloitte Global Millennial Survey
  • Bastani, A. (2019). Fully automated luxury communism. Verso Books.
  • Dennis, R. M. (1995). Social Darwinism, scientific racism, and the metaphysics of race. Journal of Negro Education, 243-252.
  • Espejo, R. (2014). Cybernetics of governance: the Cybersyn project 1971–1973. Social systems and design, 71-90.
  • Kuteinikov, A. (2012). The Soviet Experience in implementing Information Technology in the Economy (The History of the Project Nationwide automated System of managing the Economy of the USSR (OGAS) in the 1960s and 1980s). Economic Policy, 39-67.
  • Srnicek, N., & Williams, A. (2019). Wymyślając przyszłość: postkapitalizm i świat bez pracy. Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.
autor
Adrian Korkus
Jestem absolwentem studiów matematycznych i ekonomicznych, obecnie doktoryzuję się na Uniwersytecie Łódzkim z ekonomii. Interesuję się historią XIX i XX wieku, ekonomią, teorią gier i filozofią.

To też przestrzeń dla Ciebie!

Zbuduj z nami media przyszłości!