Echo Generacji
#polityka#felieton#kultura#warszawa
5.10.2024
Zuzanna Kostrzewska
„Będziemy ten projekt składać do skutku” – takimi słowami w Polskim Radiu RDC posłanka Lewicy Marta Stożek zapewniała o przyszłości odrzuconego projektu, dotyczącego depenalizacji pomocy w aborcji.

Autor: Agnieszka Żylińska

„Będziemy ten projekt składać do skutku” – takimi słowami w Polskim Radiu RDC posłanka Lewicy Marta Stożek zapewniała o przyszłości odrzuconego projektu, dotyczącego depenalizacji pomocy w aborcji.

Odrzucenie projektu – i co dalej?

23 lipca o godz. 18:00 rozpoczął się protest środowisk proaborcyjnych, będący konsekwencją odrzucenia projektu depenalizacji w proporcji 218 do 215 głosów. Chociaż koalicja zapewniała Lewicę, że wszyscy zagłosują razem i za, znalazły się licznie wyjątki, których przykładem jest poseł KO Roman Giertych – przypomnijmy tylko, że głosowanie objęte było dyscypliną partyjną. Następstwem wszystkich tych działań Ogólnopolski Strajk Kobiet zebrał się przed Sejmem, skandując liczne hasła, np.: „Martwe nie będziemy rodzić” czy „Dość czekania. Czas wywiązać się z obietnic”.

O ile sprawy związane z aborcją nie powinny być kwestią używaną do zagrywek politycznych, to coraz częściej się tak dzieje. Od lat 90. XX wieku stosunek do zagadnień edukacji seksualnej, dostęp do antykoncepcji, a zwłaszcza prawo do aborcji dzieliły tę scenę.

Czy kompromis aborcyjny na pewno był kompromisem?

Zanim upadł komunizm, to w latach 80. XX wieku jedną z sił politycznych stanowił Kościół. Co więcej, był on przez ówczesne strony polityczne za takowy uznawany i sam fakt, że Wałęsa został przyjęty u Glempa, będącego wtedy prymasem polskim, znaczył praktycznie to samo, co przyjęcie władz na audiencji u Jana Pawła II – Kościół popierał opozycję i Komitet Obywatelski. Prymas, mimo że głosił ochronę życia nienarodzonego, to nawoływał też do pozostawienia tej kwestii poza granicami polityki.

Od 1956 do 1990 roku kobiety miały dość liberalne prawo, zezwalające im na przerwanie ciąży z powodów, które wpisują się w kwestie społeczne. Zmieniło się to dopiero po Krajowym Zjeździe NSZZ „Solidarność”, w czasie którego przyjęto ustawę o ochronie życia poczętego; następnie ograniczenia zostały wprowadzone pośrednio poprzez kodeks etyki lekarskiej – aborcja stała się legalna tylko, gdy życie i zdrowie kobiety okazywało się zagrożone lub ciąża była wynikiem przestępstwa. Wraz z wejściem w życie Ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, ogłoszonej w Dzienniku Ustaw 1 marca 1993 roku, odeszła w zapomnienie czwarta przesłanka, tzw. przesłanka ekonomiczna, i tym samym zrodził się kompromis aborcyjny, znany nam bardzo dobrze aż do dziś.

Pozwalał on na aborcję w trzech sytuacjach: zagrożenia życia i zdrowia kobiety, ciąży będącej wynikiem przestępstwa oraz prawdopodobnego ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu (przesłanka embriopatologiczna). Mimo to kobiety miały utrudnioną ścieżkę do aborcji głównie przez wzgląd na lekarzy – ci wielokrotnie odmawiali pomocy, nawet gdy płód powstał na skutek przestępstwa czy zagrażał życiu matki, gdyż uznawali aborcję za dzieciobójstwo.

Za przykłady takich oponentów posłużą nam prof. Bogdan Chazan, który przesłankę ekonomiczną i embriopatologiczną porównał z dzieciobójstwem, oraz Kazimierz Kapera, który w 1993 roku oszukał ofiarę gwałtu, zasłaniając się potrzebą zebrania materiału dowodowego tak długo, aż aborcja przestała być legalna. Podobne zachowania powodują liczne problemy prawne, powstawanie roszczeń odszkodowawczych, a także śmierć lub nieodwracalny uszczerbek na zdrowiu kobiety, o którym więcej dalej.

Jak wszyscy pamiętamy, niechlubny wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku dał początek fali protestów, działań pozarządowych i zrywów społecznych. Z jednej strony usunięcie przesłanki embriopatologicznej ograniczyło legalność aborcji, która i tak była praktycznie niedostępna, a z drugiej zwiększyła się świadomość kobiet na ten temat. Poruszenie części społeczeństwa pokazało im, że nie są same i nigdy nie będą, bo do gry wstąpiły takie organizacje non profit jak Aborcja bez Granic czy FEDERA.

Aborcja – legalna czy nie?

Zacznijmy od tego, czym jest aborcja – to zabieg medyczny kończący ciążę. Proste? To przejdziemy do kilku kwestii i ciekawostek prawnych. Jeśli ciężarna samodzielnie zdobędzie środki do aborcji i podda się jej we własnym zakresie (np. przyjmując odpowiednie tabletki), to jej czyn nie kwalifikuje się jako przestępstwo, za to penalizacją objęta jest pomoc w aborcji, czyli działanie osoby trzeciej, którą może być lekarz czy bliska osoba ciężarnej. Karalne jest również przerwanie ciąży bez zgody kobiety, wymuszenie na kimś usunięcia płodu lub doprowadzenie do czyjejś aborcji przemocą. Oczywiście istnieją przypadki, gdy przestępstwa okołoaborcyjne, bo tak nazywamy spenalizowane czyny, nie są objęte sankcją karną.

Dla kobiet w ciąży największe znaczenie ma jednak jedna rzecz – nielegalna aborcja nie jest bezpieczna. Uważa się, że zabieg, jeśli przeprowadzony zgodnie z procedurami i pod okiem specjalisty, jest bezpieczniejszy od porodu, ale wykonany w niesanitarnych warunkach czy bez nadzoru odpowiednio wykształconej osoby może doprowadzić do śmierci lub uszczerbku na zdrowiu.

Od wyroku TK podziemie aborcyjne znacznie się zmieniło, co głównie było spowodowane tym, że lekarze zasłaniali się klauzulą sumienia, zmuszając kobiety do przerywania ciąży w nielegalnych klinikach, ale też dlatego, że wzrosła świadomość organizacji pozarządowych. W swoich działaniach kierują się one przede wszystkim dobrem i zdrowiem osoby w ciąży i zamiast niesanitarnych zabiegów propagują aborcję farmakologiczną (mizoprostol, mifepriston).

Z zagadnieniem podziemia aborcyjnego związana jest też turystyka aborcyjna, czyli podróżowanie do miejsc o większej dostępności aborcji celem jej dokonania. Kobiety, które mogą sobie na to pozwolić, wyjeżdżają za granicę, żeby mieć stuprocentową pewność, że zabieg zostanie przeprowadzony zgodnie z wytycznymi i bez zagrożenia dla zdrowia. Do krajów docelowych zaliczymy Holandię, Czechy, Słowację czy Austrię. Najtańsza z nich jest Słowacja, a najdroższa Holandia; niektóre z organizacji, np.: Women Help Women, dokładają do zabiegu dla nieco biedniejszych, niemogących wyłożyć odpowiedniej sumy z własnej kieszeni.

Rodzi się kolejne pytanie – kto dokładnie korzysta z takich podróży? To zależy. Mogą to być zarówno kobiety, którym legalna aborcja w Polsce nie przysługuje albo takie, które mogą ubiegać się o to prawo, ale usłyszały odmowę pomocy, boją się reakcji otoczenia czy nie mają pewności, że się uda.

Jak wygląda to w innych krajach Europy?

Karta Praw Podstawowych wyznacza elementarne prawa, które powinny być nie tylko przestrzegane przez kraje Unii Europejskiej, ale i rozwijane, a ich ochrona udoskonalana.

W tym samym dniu, gdy Polska głosowała nad projektem dekryminalizacji pomocy, Parlament Europejski podjął rezolucję, na mocy której do art. 3 KPP UE zostanie włączony nowy podpunkt, zawierający prawo do autonomii cielesnej, a w związku z tym prawo do aborcji. Za tym rozwiązaniem opowiedziały się ugrupowania lewicowe oraz Renew Europe – przeciw, jak można się spodziewać, konserwatyści razem z PiS. Co ciekawe, rezolucja odnosi się również do Polski i Malty jako państw o najostrzejszym prawie aborcyjnym; PE wręcz wzywa do uchylania tych przepisów i innych decyzji, które aborcje ograniczają.

Polskie prawo aborcyjne, jak mogliśmy już zauważyć, jest wysoce restrykcyjne, chociaż mniej niż prawo Malty, gdzie zabrania się zabiegu nawet, gdy ciąża pochodzi z przestępstwa, tj. gwałtu lub kazirodztwa. Istnieją tam małe odstępstwa od zakazu w razie zagrożenia życia i zdrowia kobiety – tylko, gdy żadne inne metody nie pomogły, a nieprzerwanie ciąży spowoduje nieodwracalne komplikacje zagrażające matce. Wiąże się to też z tym, że aborcja musi być uzgodniona przez trzech lekarzy i odbyć się w licencjonowanej klinice, co powoduje, że nawet w sytuacji groźnej infekcji kobieta o takim zabiegu nie może marzyć. Oprócz tych dwóch krajów ograniczenia mamy jeszcze w Monako, Lichtensteinie i Andorze, przy czym w tej ostatniej aborcja jest całkowicie nielegalna.

Niemniej jednak pozostałe kraje UE już tak restrykcyjnie do tego prawa nie podchodzą – cała reszta dopuszcza aborcję na żądanie matki zazwyczaj do 12 tygodnia trwania ciąży, choć z nielicznymi wyjątkami. Rumunia podwyższa ten próg do 14 tygodnia, natomiast Szwajcaria do 18, zaś rekordzistą jest Królestwo Niderlandów, bo dopuszcza aborcję aż w 24 tygodniu.

Do państw, które nie ograniczają prawa do przerwania ciąży, zaliczymy także Niemcy, Czechy, Danię, Grecję, Austrię i wiele innych, ale z tym zagadnieniem wiąże się również sprawa finansowania aborcji przez władze. Co ciekawe, mieszkanki Norwegii czy Szwecji mają ją wliczoną w ubezpieczenie zdrowotne, w Holandii natomiast usunięcie płodu odbywa się na podstawie karty ubezpieczenia lub polisy – z takim wyjątkiem, że kobiety, które przebywają tam nielegalnie, będą musiały pokryć koszty w całości. Ponadto, w większości z państw europejskich mamy ułatwiony dostęp do antykoncepcji awaryjnej, czyli tabletek; Anglia umożliwia ich zakup nawet bez recepty, co można przeciwstawić sytuacji w Słowacji, gdzie aborcja jest dokonywana wyłącznie przez zabieg chirurgiczny.

Spoglądając na samą Unię Europejską, możemy zauważyć, że aż 25 z 27 krajów pozwala na dokonanie aborcji bez pytania o powód, z tym że nadal niełatwo ją przeprowadzić. Dla wielu kobiet wiąże się to z trudną i długotrwałą procedurą administracyjną, stygmatyzacją, a co najgorsze, z brakiem dostępu do opieki zdrowotnej. Wspominana na początku klauzula sumienia powoduje, że ginekolodzy często odmawiają wykonania aborcji ze względów moralnych lub religijnych – we Włoszech jest to aż 71% przypadków.

Przełomowym etapem w historii legalizacji prawa do aborcji i ułatwiania dostępu do niej stało się wpisanie jej do konstytucji Francji, co było odpowiedzią na obalenie przez Sąd Najwyższy USA wyroku Roe v. Wade oraz zaostrzenie prawa aborcyjnego w Polsce. Co ciekawe, głosowały nad tym połączone izby parlamentu francuskiego, a z wyników możemy zaobserwować, że nawet skrajna prawica reprezentowana przez Le Pen była za przyjęciem tej poprawki. Jeśli dotrwaliście do końca, to jeszcze raz odniosę się do protestów przed Sejmem – wybierając rząd 15 października 2023 roku, kobiety słyszały same zapewnienia, że teraz będzie normalnie, że prawo do aborcji będzie im zagwarantowane, a przerwanie ciąży ułatwione.

Od wyborów minie zaraz rok, a my nadal jesteśmy w tym samym, jak nie gorszym, miejscu, bo przecież okazuje się, że osoby, które wybraliśmy po raz kolejny łamią obietnice. Większość wyborców z pewnością poczuła się oszukana, skoro przez cały okres kampanii słyszy się jedno, a potem, w trakcie trwania rzekomej zmiany, jesteśmy świadkami drugiego. Przegłosowanie ustawy zapewniłoby wyborców, którzy 15 października często do późnych godzin wieczornych stali przed lokalami wyborczymi, o tym, że władza faktycznie się z ich zdaniem liczy.

autor
Zuzanna Kostrzewska

To też przestrzeń dla Ciebie!

Zbuduj z nami media przyszłości!